Wysany: 2012-08-18, 08:57 Grześ i Rakoń - sierpień 2012
W sobotę, po piątkowych deszczach, przywitała nas piękna pogoda. W związku z tym o godzinie 7 wkraczamy do Doliny Chochołowskiej. Na trasie cisza i spokój, a my podziwiamy nieliczne zabudowania:
mijamy miejsce, w którym 23.06.1983r wylądował helikopter z Ojcem Świętym:
i idziemy dalej. Po paru minutach droga wprowadza nas miedzy drzewa, które towarzyszą nam aż do Polany Chochołowskiej. Po prawej stronie Potok Chochołowski:
na Polanie Huty urządzamy sobie postój na małe co nieco
posilone ruszamy w dalszą drogę, mijając zamkniętą jeszcze bacówkę
po drodze mijamy kilka krzyży, postawionych ku czci i pamięci tragicznie zmarłych w Dolinie.
Na trasie zaczynają pojawiać się rowerzyści, skracający sobie czas wędrówki. Dochodzimy do leśniczówki TPN i punktu zwrotu rowerów
dalej droga wznosi się bardziej pod górę, aż w końcu wyłania się Polana Chochołowska z zabytkowymi szałasami i pięknym widokiem na Kominiarski Wierch, a także Długi Upłaz
spośród drzew wyłania się kapliczka Św. Jana Chrzciciela, którą postanawiamy odwiedzić w drodze powrotnej. Droga skręca w prawo i wznosi się aż do schroniska
na ścianie budynku znajduje się tablica upamiętniająca akcję ratowania rannych partyzantów, przeprowadzoną w lutym 1945 roku przez Toprowców
schronisko robi na nas bardzo dobre wrażenie, jest cicho, spokojnie. Wybieramy miejsca na podwórku i raczymy się przepysznym Deserem Chochołowskim. Siostra zamawia placki ziemniaczane, które również są wyśmienite. Tak wzmocnione ruszamy żółtym szlakiem na Grzesia. Początkowo droga wznosi się mocniej pod gorę, jednak później jest już łagodnie. Spomiędzy drzew zaczynają wyłaniać się pobliskie szczyty, znów napotykamy na kapliczkę.
szlak wychodzi z lasu i już wydaje się, że dotarłyśmy na Grzesia. Jednakże nie widzę nigdzie krzyża. Sięgam po przewodnik i okazuje się, że wszystko jeszcze przed nami Urządzamy sobie mały postój, bo widoki stąd są naprawdę piękne
teraz zaczyna się najostrzejsze podejście na tym szlaku, aż wychodzimy pomiędzy wierzchołki Grzesia. Jest tak pięknie, że nie spieszymy się z wyjściem na wierzchołek główny, tylko rozkładamy się na trawie i wypoczywamy, podziwiając widoki i panów, zbierających borówki
w końcu wychodzimy na szczyt, na którym widnieje krzyż, postawiony na pamiątkę spotkań polskich i czechosłowackich opozycyjnych działaczy.
ostatnie spojrzenie na Długi Upłaz i Rakoń i zapada decyzja: ja idę dalej, a moje siostry wracają do schroniska. W czasie drogi, spotykałam prawie samych Słowaków, więc już nawet nie zwracałam sobie głowy mówieniem „dzień dobry”, tylko używałam „ahoj” :D . Szlak przez Upłaz nie jest specjalnie wymagający (prócz podejścia na Rakoń, tylko w jednym miejscu się zasapałam), a widoki są wspaniałe, zarówno na część słowacką, jak i polską
na szczycie jest jeszcze piękniej. Otwiera się cudny widok na Rohacze i Niżni Staw Rohacki
oraz pozostałe szczyty Tatr
przez chwilę rozważam wyjście na Wołowiec, jednakże rozlegający się nagle grzmot weryfikuje moje plany. Tak więc rzucam tęskne spojrzenie na szczyt
i ruszam przez Wyżnią Dolinę Chochołowską w dół. Trasa tylko na początku nie jest zbyt fajna, później idzie się coraz lepiej. Ścieżka momentami jest bardzo wąska, zwłaszcza wśród kosówki, ale na szlaku było bardzo mało osób, w związku z czym trudności z mijaniem nie było. A widoki wspaniałe
po wejściu do lasu robię sobie małą przerwę i wraz z poznaną na szlaku rodziną zjadamy jabłka i rozmawiamy o dzisiejszej wyprawie. Droga do schroniska szybko mija i teraz już razem z siostrami udajemy się na oscypki do bacówki. Ja pokusiłam się jeszcze o żentycę, która była przepysznie orzeźwiająca i super podana
zgodnie z planem udałyśmy się do kapliczki, a następnie w drogę powrotną. Dzień był megaudany, żałuję jedynie, że nie weszłam na Wołowiec, ale mam nadzieję, że co się odwlecze, to nie uciecze
no widoki sa ekstra. Ja tez tak calkiem przejrzystego nieba nie mialam i co raz jakies chmurzyska przeslanialy horyzont, ale za to jak znikaly to po prostu..... A ty napewno tam jeszcze wrocisz i sama sie nimi ponapawasz na zywo
Furi
Wiek: 43 Doczy: 17 Cze 2011 czyli 4923 dni temu
no widoki sa ekstra. Ja tez tak calkiem przejrzystego nieba nie mialam i co raz jakies chmurzyska przeslanialy horyzont, ale za to jak znikaly to po prostu..... A ty napewno tam jeszcze wrocisz i sama sie nimi ponapawasz na zywo
Wysany: 2012-08-26, 21:46 Re: Grześ i Rakoń - sierpień 2012
Tak, Wołowiec to bardzo fajna góra, w sumie jeden z moich ulubionych szczytów. Jeśli już się wejdzie na Rakonia, to zdecydowanie warto jeszcze wejść na Wołowca (trochę stromo, ale tylko ok. pół godziny od Rakonia)
...a w tym przypadku:
Asia napisa/a:
przez chwilę rozważam wyjście na Wołowiec, jednakże rozlegający się nagle grzmot weryfikuje moje plany. Tak więc rzucam tęskne spojrzenie na szczyt
decyzja o zejściu Wyżnią Chochołowską Doliną wydaje się dobra, w końcu burza najgroźniejsza na graniach, a sam Wołowiec jest chyba mocny w przyciąganiu piorunów (masywny szczyt otoczony głębokimi przełęczami)...
Asia, życzę powodzenia, aby następnym razem warunki bardziej sprzyjały odwiedzeniu Wołowca
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum