nawiazujac do tematu wypadkow w gorach, to jak szlysmy w sierpniu nad Czarny Staw Gasienicowy, to mineli nas toprowcy niosacy zwloki turysty do Murowanca - jak sie potem okazalo spadl z Przeleczy Karb
Myślę że nie ma sensu zakładać nowego tematu, pogadajmy o tym tutaj. Interesuje mnie sprawa tego człowieka, który spadł z Karbu, to była dość głośna sprawa, ale nie słyszałem, jak się skończyła. Byłem kiedyś na Karbie w drodze na Koscielec i z tego co pamiętam, trzeba by być wybitnie uzdolnionym, żeby stamtąd zlecieć... Jak do tego doszło?
A ile prawdy jest w opowieści o tym, że któregoś lata TOPR musiał ściągać z drabiny wiodącej do Koziej Przełęczy księdza, który cokolwiek przecenił swoje możliwości w temacie niewrażliwości na ekspozycję? ;)
Co do tej sławnej drabinki do Koziej Przełęczy to udało mi się ją zaliczyć w tym tygodniu Wrażenia takie średnie... tzn. tak się o tym opowiada i trochę się to wyolbrzymia chyba, albo ja strachu nie czuję i jestem jakiś dziwny Szedłem z Zawratu i po drodze jest dużo więcej i bardziej eksponowanych miejsc, gdzie masz 15 cm wystającej skałki i jakieś 200 albo i więcej metrów w dół. A czasami to w ogóle nie ma gdzie nogi postawić i trzeba się spuścić rękami po łańcuchu, żeby do czegokolwiek wystającego dosięgnąć . Ja tam nie narzekam bo mam prawie 190 cm, ale osoby niższe mają jeszcze więcej problemu. A sama drabinka to jak na moje oko, ma nie całe 10 metrów więc długa nie jest. Najgorzej jest na nią wejść, ale jak się już jest nogami na 3 czy 4 stopniu od góry, i możesz się już swobodnie rękami chwycić jej góry to już właściwie nic Ci nie grozi. W dół też nie ma aż tak dużo, jak na moje oko 50-70 metrów, więc w porównaniu do wcześniej ekspozycji i trudności technicznych to nie ma porównania. Ja mam dosyć duże stopy więc na początku schodziłem jakby na samych palcach, bo jest ona strasznie blisko skały, do tego jest strasznie ciasna, więc dwóch stóp na jednym szczeblu nawet nie próbowałem zmieścić, zresztą po co, lepiej schodzić techniką jedna noga-jeden szczebel tzn. na przemian. Uchwyt jest tam bardzo pewny więc właściwie nic Ci nie grozi, po za strachem jak się spojrzy w dół (mnie nie dotyczyło) ale rozumie, że innych może dotyczyć. Ale chyba nikt o zdrowych zmysłach, ze strachu nie puści się drabiny . Od połowy tej drabiny już jest lepiej bo oddala się od ściany, że już swobodnie można stawać, na niej środkiem stopy. A co do jej latania i chwiania to tak źle też nie jest, po za tym jak zaobserwowałem, to ona raczej latała tak od nowości, bo te oczka co jest do niej przyczepiona są po prostu większe, niż boczne pręty drabiny, a same z czasem się chyba nie powiększyły, tylko po prostu takie były raczej od zawsze. Bo w skałach te mocowania siedzą raczej sztywno, najgorsze co im grozi to przerdzewienie i odpadnięcie, bo fakt faktem są już trochę przerdzewiałe i chociażby z tego powodu mogliby je wymienić Nie najlepsze jest za to samo zejście z tej drabiny, bo mogli by ją zrobić o jeden szczebel dłuższą albo trochę pod ukosem w lewo, żeby kończyła się jakieś 15-20 cm bardziej w lewo, bo też pod samą drabiną nie ma gdzie nogi postawić, a coś wystającego ze skały jest strasznie nisko i w dodatku trochę właśnie w lewo, że trzeba było jedną ręką trzymać się jeszcze drabiny, a drugą już łańcucha i się tą ręką trochę w lewo przeciągnąć, żeby na jakąś wystającą skałkę nogą trafić Nie polecam też schodzić zaraz po osobie, u której widzisz strach i panikę zanim na nią wejdzie, bo ja tak wszedłem po dziewczynie jednej, i wisiałem na tej drabinie dobre 5 minut, bo musiałem czekać, aż uda jej się zejść, w sumie nie przeszkadzało mi to tak bardzo, ale wiszenie na drabinie 50 czy więcej metrów nad ziemią do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy
Heh jedna głupia drabina i tyle opisywania I w dodatku i tak wyszło strasznie, a w rzeczywistości jest to najprostszy techniczne odcinek między Zawratem a Kozią Przełączą w dodatku mający niecałe 10 metrów :)
Szczerze powiedziawszy to najgorszy fragment dla mnie to nie był ten kawałek Orlej Perci, ale zejście z tej Koziej Przełęczy do Zmarzłego Stawu gdzie na jednym odcinku, były takie wielkie Skały jak płyty bardziej poziome niż pionowe na szczęście, kąt nachylenia na oko jakieś 30 stopni, ale za to ani gdzie nogi zaczepić, bo całe to duże i całkiem płaskie, a w dodatku mokre i łańcuch leżący na tych płytach praktycznie. I albo ja jeszcze mam za mało doświadczenia i nie wiem jak się z tego korzysta, albo to jest po prostu tak do dupy zrobione. Bo dla mnie nie sposób był tam iść na stojąco po mokrej, płaskiej skale z łańcuchem przy kostkach i przeszedłem ten fragment po prostu na kolanach trzymając się łańcucha, ale jak tak teraz myślę to może by się dało przykucnąć po prostu i iść tyle że nie wiem czy by mi się buty nie ślizgały na tej skale
Dobra koniec, bo się rozpisałem, ale tak czy tak ze szlaku wrażenia niezapomniane no oprócz drabiny, bo to była najłatwiejsza część szlaku jak dla mnie Chociaż można było się po ekscytować emocjami innych przy tej drabinie, bo każdy po drodze tylko straszył innych tą właśnie drabiną i przed wejściem na nią też większości towarzyszyły niesamowite emocje
Ale o którym miejscu teraz piszesz, bo z drabiny raczej nie da się inaczej schodzić, niż przodem do skały A z łańcuchów to mi się lepiej i to o wiele schodzi tyłem do skały właśnie, bo widzę co mam pod nogami i łatwiej mi się w te skałki trafia
Pamiętam, była tam jedna historia kogoś kto szedł bodajże o kulach, nie wiem czy dobrze pamiętam ale chyba w okolice Orlej Perci. Ludzie są naprawdę zdolni.
Tutaj ktoś opisał to o czym piszesz Niezły gość krótko mówiąc
1 listopada 1960 r. ze schroniska „Murowaniec” wyszedł pięćdziesięcioczteroletni artysta plastyk z Krakowa z zamiarem osiągnięcia Krzyżnego. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że ów turysta chodził o kulach – miał bowiem tylko jedną nogę! Nie znając kompletnie terenu, posuwał się z mapą w ręce, tak jednak pomyliły mu się strony świata, że zamiast na Krzyżne zaczął iść w kierunku Kasprowego Wierchu. Dla tego niecodziennego wędrowca najważniejszy zdawał się kolor szlaku, a nie kierunek marszu. Udał się w stronę Kasprowego, tam bowiem prowadziły znaki żółte, takie same jak na Krzyżne. Rychło jednak turysta zgubił ścieżkę i począł maszerować nad Czarny Staw, a potkawszy wreszcie żółty szlak, postanowił mozolnie wspinać się jego śladem. Tym sposobem wyszedł na Granaty. Z mapy wiedział, gdzie jest, po namyśle więc zrezygnował z marszu przez Buczynowe, chcąc przejść łatwe Granaty i zejść w dolinę Żlebem Kulczyńskiego. I tym jednak razem nie wykonał swego planu. Nie wiedząc o tym, znalazł się na odcinku Orlej Perci prowadzącym właśnie przez Orle Turniczki i Orlą Basztę na Buczynowe. Był jednak święcie przekonany, że to Granaty są takie eksponowane, a co dopiero byłoby na Buczynowych! W okolicy Przełęczy Łowickiego stracił jedną kulę. W czasie schodzenia po nią spadł kilka metrów doznając ogólnych potłuczeń. Wyczołgał się z powrotem na ścieżkę i zaczął wzywać pomocy. Nikt by wołania nie usłyszał – góry bowiem były o tej porze bezludne, w „Murowańcu” zaniepokojono się jednak nieobecnością charakterystycznego turysty, a jedna z pracownic przypomniała sobie, że taki właśnie mężczyzna wyszedł rano ze schroniska. Wybiegła nawet za nim, pytając dokąd idzie. „Na Krzyżne, panienko!” – odparł turysta rezolutnie.
O godz. 20.00 trzyosobowy patrol wyruszył do Doliny Pańszczycy. Wnet usłyszano wołanie z rejonu.
Lestaf
Wiek: 40 Doczy: 23 Wrz 2011 czyli 4798 dni temu
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum