Wysany: 2013-09-23, 17:53 Relacja z krótkiego wypadu do Zakopanego
Witam,
pozwalam sobie zamieścić krótką relację z tego względu, że głównie to forum było naszym źródłem informacji... Może komuś się przyda...
Byliśmy w Zakopanem na początku września... 5 noclegów... 2 osoby raczej w kiepskiej dyspozycji oderwani od pracy przy biurku...
Dzień 1.
Przyjazd około 13:00. Zamieszkaliśmy w domku przy Drodze do Olczy.
Dzień na luzie. Sprawdziliśmy czy buty nas nie cisną i czy jesteśmy zdolni do jakiegokolwiek wysiłku. Także spacer na skróty do Krupówek i dalej przez targowisko ku Gubałówce. W delikatnym deszczu krótka wspinaczka. Na górze już większy deszcz. Niestety widoki głównie na chmury
Pozytywy: daliśmy radę bez większej zadyszki!
Negatywy: Szliśmy wzdłuż kolejki. Tylu śmieci w tak popularnym miejscu się nie spodziewałem... + niestety (albo stety) dochodzimy do wniosku, że podstawą jest odpowiednie obuwie.
W drodze powrotnej oglądamy buty - zupełnie się na tym nie znamy & patrzymy w niebo z nadzieja na słońce na kolejny dzień.
Dzień 2.
Sprawdziliśmy info na w sieci nt butów. Ale prognoza pogody weryfikuje nasze plany. Mamy okno pogodowe! Cały dzień ciepło i bezchmurnie! Decydujemy się na wycieczkę na Kasprowy oraz (chwalone na tym forum) przejście przynajmniej do Kopy i zejście do Kondratowej. Z domku idziemy na nogach do Kuźnic - 20-30 minutowy spacer. Nie znając swoich możliwości decydujemy się na wjazd kolejką na szczyt Kasprowego. W sumie jazda kolejką też jest warta zaliczenia bo widoki (szczególnie w słoneczny dzień) są super. Także pieczemy 2 pieczenie na jednym ogniu. Oczywiście jedną z "atrakcji" jest koooolejkna do kasy, choć omijamy godzin szczytowych, bo jesteśmy tam w okolicach 8:00. I tutaj UWAGA! Można ominąć kolejki kupując odpowiednio wcześnie bilet online!
Na szczycie słonecznie. Widoczność doskonała. Choć wiaterek powoduje, że temperatura odczuwalna jest nie za wysoka - jesteśmy tam w okolicach 9:30 rano.
Najpierw idziemy w lewo ku Świnicy aby klepnąć wysokość 2000m n.p.m. (Beskid) - tam na skałkach jemy śniadanko. Widoki cudne. Wracamy na Kasprowy i Patrzymy ku Kopie. Pogoda idealna. Z minuty na minutę coraz cieplej. Chmur brak. Ruszamy.
Trasa przyjemna, bez żadnych trudności. Czasem tylko ścieżka jest wąska i mamy przepaść o krok. Szczególnie przy mijaniu trzeba raczej zachować ostrożność.
Ale widoki (widać początek jesieni) rekompensują wszystko. Idziemy już na krótki rękaw i czujemy, że słońce opala nam nosy
Czujemy się dobrze. Pora jest wczesna. Pada myśl o trasie aż do samego Giewontu. Niestety z Kopy widzimy co się dzieje na Giewoncie - z daleka wygląda to na korek.
Pomysł upada. cofamy sie do zejścia na Kondratową i powoli schodzimy malowniczym zygzakiem... Robi się ciepło. Mijamy wchodzących, z których pot ścieka strumieniami.
Widoki nadal super z oblepionym ludźmi Giewontem na czele. Kolejny posiłek w schronisku - a raczej na trawie pod schroniskiem bo nie ma ani jednego miejsca. Okno pogodowe robi swoje i chyba wszyscy ruszyli na szlaki po kilku pochmurnych i deszczowych dniach. Ruszamy dalej do Kuźnic. Całe zejście do trudnych nie należy i do najkrótszych pewnie też nie ale jest bardzo przyjemne i z pewnością warte polecania. Również w drugą stronę. Z Kuźnic busem (za 3zł) do centrum na obiad i zimne piwko.
No i trzeba jednak kupić buty
Pozytywy: Szlak godny polecania dla początkujących. Super widoki!
Negatywy: Brak odpowiedniego obuwia dał o sobie znać no i te tłumy na Giewoncie.
Dzień 3.
Od rana leje i ma lać do końca dnia. Ruszamy po buty. W miarę dobre buty to minimum 200zł. Dochodzimy do wniosku, że góry nam się podobają i z pewnością tu wrócimy. Także jest sens inwestycji. Kupujemy. Już w sklepie je zakładamy aby je "rozchodzić" na kolejny dzień. Deszcz leje a na Krupówkach... tłumy. Szybki obiad + ciepłe winko. Przeciwdeszczowe peleryny na siebie i ruszamy na skocznie, stadion COS i okoliczne ścieżki. Leje bez przerwy. Na stadionie COS ktoś ponoć widział trenującą Justynę Kowalczyk... Buty super żałujemy, że nie kupiliśmy wcześniej. Przemoknięci do ostatniej suchej nitki wracamy na jeszcze jeden obiad i grzane winko.
Pozytywy: Komfort chodzenia w nowych butach (choć nie są jeszcze w pełni rozchodzone) oraz lecznicze wlaściwości grzanego wina
Negatywy: Deszcz
Dzień 4.
Od rana pochmurno ale ma się wypogodzić. Ruszamy na najbardziej nudny szlak czyli Morskie OK. Busem do Palenicy (10PLN) i ruszamy. Drogowskazy pokazywały chyba 9km ile jest dokładnie nie wiem. Trasa długa i nudna prznajmniej do połowy. Póxniej jest już trochę lepiej. Pojawiają się już widoki. Jakimś urozmaiceniem są później kamienne ścieżki "na skróty". Jedno jest pewne. Wolę iść nawet 20km po tak nudnej trasie niż skorzystać (choćby za darmo) z podwiezienia konna bryczką. Widok koni ciągnących pod górę wóz wypełniony po brzegi podchmieloną grupą spasionych jegomości to najgorsze wspomnienie z całego wyjazdu.
W 3/4 trasy mamy cud. Przy drodze nagle pojawia się grupa dorodnych jeleni, która zupełnie nie zwraca uwagi na ludzi i spokojnie skubie sobie trawkę. A na niebie pojawia się słońce i bezlitośnie przegania wszystkie chmury. Przy schronisku meldujemy się z kurtkami pod pachą. Pogoda zrobiła się idealna. Widoki cudne.
Krótki posiłek na kamieniach przy tafli wody i ruszamy na spacer wokół Morskiego Oka.
Może rzeczywiście dojście do MO jest bardzo monotonne ale później widoki pozwalają zapomnieć o dojściu. Osobiście POLECAM!
Znowu tak się złożyło, że dzień zaczęliśmy bardzo wcześnie. Do Palenicy pojechaliśmy jednym z wcześniejszych busów i nad samym MO byliśmy jednymi z pierwszych. Ale z godziny na godzinę robiło się coraz gęściej.
Decydujemy się, że wchodzimy na Czarny Staw. Trasa jest łatwa ale męcząca + jest trochę ślisko. Niestety w połowie się wycofujemy (zresztą nie tylko my) bo nagle zza szczytów pojawiły się czarne chmury i zaczęło padać... W sumie skończyło się drobnym deszczykiem i ponownie wyszło słońce ale drugie podeście odpuściliśmy. W zamian zrobiliśmy jeszcze jedno kółko wokół MO. Na koniec niezły Żurek i boskie naleśniki z bitą śmietaną w Schronisku, potem ostatni rzut oka za otaczające szczyty i ruszamy w drogę powrotną. Tam gdzie poprzednio miał miejcse cud i zaczęło świecić słońce teraz w tym samym miejscu zaczęło padać i dalszą drugę pokonywaliśmy w mniejszym i większym deszczyku. Mocno przemoknięci idziemy prosto do busa i jedziemy na obiadek i codzienną (leczniczą) dawkę grzanego wina.
Jest zmęczenie ale czujemy się wybornie. Buty sprawują się na piątkę. Wiemy, że w u jeszcze wrócimy (na wiosnę?) i obserwując ludzi planujemy dalszy zakup ekwipunku.
A na kolejny dzień (nasz ostatni) planujemy jeszcze jedno wyjście w góry...
Pozytywy: malownicze widoki, boskie naleśniki, poczucie, że nawet nudny szlak jest wart zobaczenia, cud pogodowy.
Negatywy: góralskie bryczki, tłok wokół schroniska.
Dzień 5.
Wszystkie plany dostają w łeb. Leje od rana. Mają być jakieś przebłyski ale nic z tego. Siąpi bez dłuższych przerw. Góry sobie odpuszczamy... Bierzemy na cel Kalatówki i znowu ku skoczni. Na mniejszej skoczni o dziwo widzimy pierwszy raz na żywo skoczka w akcji. Idziemy dalej. Widzimy efekty Kowalczykomanii. Grupa młodych dziewczyn i chłopaków jeździ na łyżworolkach ciągając za sobą... opony
Idziemy ko stadionowi i otaczającą go trasę łyżworolkową. Towarzyszy nam myśl, że jest to miejsce gdzie trenuje sama Justyna Kowalczyk. Szkoda tylko, że pada i nie mamy szansy jest spotkać. Wchodzimy na trasę i kierujemy się ku stadionowi gdzie odbywają się jakieś zawody. Idziemy i nagle o mało nie wpadamy na jadącą... Kowalczyk. Przynajmniej ja staję jak wryty. Justyna lekko się uśmiecha i gna dalej. Czekamy. W końcu trasa jest zamknięta i musi pojawić się tu ponownie. Po kilku minutach jest w całej krasie. Tym razem stoimy w bezpiecznym miejscu. Mija nas. Czekamy na jeszcze jedno podejście. Jedzie. Zerka na nas (i jeszcze parę innych osób). Ktoś krzyczy JUSTYNAAAA! Po czym hamuje i zdecydowanym skrętem zjeżdża do wyjścia i szybciutko znika kierując się ku ośrodkowi. Do końca dnia mamy poczucie, ze trochę wkurzyliśmy Panią Justynę i trochę zmieniliśmy jej plany treningowe...
Pozytywy: Justyna, skoczkowie, biegacze../
Negatywy: Deszcz
Dzień 6.
Śniadanie. Spacer po Krupówkach. Jakieś pamiątki... I do domu!
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum