Witam wszystkich serdecznie i zapraszam na kolejną relację... tym razem nie z Tatr a całkiem innych i dla mnie bardziej odległych Karkonoszy
Nie wiem jak mi to wyjdzie z racji tego, że tych gór nie znam i nigdy o innych niż Tatrach w sumie nie pisałem, ale cóż, nasza użytkowniczka Lucy mnie wytypowała, więc nie mam wyjścia . Co ciekawe wyjazd był orgaznizowany przez inne forum, ale aż 3 osoby z naszego forum się na nim pojawiły, więc taki mini zlot naszego forum też tam się obdył, można by rzec
Ogólnie to planowałem w ten weekend jechać w Tatry, ale z racji tego, że nie znalazłem nikogo chętnego, a znaleźli się chetni do tego, żeby namówić mnie na inne góry, więc na ostatnią chwilę skorzystałem z okazji i bez zastanowienia ruszyłem w drogę. Ledwo się z pakowaniem wyrobiłem, ale udało się... niestety nie miałem pewnego miejsca noclegowego więc też musiałem zabrać ze sobą śpiwór i przygotowywać się do spania na podłodze
Piątek rano, godzina 9:00 wyjazd z Tychów gdzie zabieram jeszcze dwie osoby, który dojechały z Krakowa, po początkowych problemach i staniu w korku przed Katowicami, w końcu po godzinie udaje mi się wjechać na autostradę, a stamtąd to już praktycznie cały czas prosta, wygodna i szybka droga na miejsce. Tak też o godzinie 13:00 jestem w Karpaczu, tam czekają jeszcze na nas dwie osoby, zostawiamy auta na parkingu i ruszamy w drogę
Jeszcze dobrze do Karkonoskiego Parku Narodowego nie wszedłem, a już byłem zauroczony okolicą i pierwszą świątynią Wang w Karpaczu która przed samym wejściem do parku stoi:
Po wejściu do parku ruszamy do naszego miejsca docelowego na dzień dzisiejszy czyli do schroniska "Samotnia" wg szlaku zajmuję to 1,5 godziny całkiem spokojną i łagodną trasą która wygląda mniej więcej tak:
Tak też już było do samego schroniska szeroką, płaską drogą no może po za ostatnim odcinkiem, jakieś 200 metrów gdzie trochę podejścia pod górę w końcu było Aż w końcu ukazało się nam piękne urokliwe w połowie zasypane schronisko:
Nie będę mówił co działo się na szlaku ale nam dojście zajęło ponad 2 godziny z racji na pewne okoliczności, ale w końcu przed 16:00 jesteśmy w schronisku. Pierwsze moje odczucia i wrażenia bardzo pozytwyne... a z każdą kolejną minutą jeszcze lepsze. Mało tego powiem jeszcze, że teraz już się nie dziwię dlaczego schroniska tatrzańskie pomijając Roztokę, w tych wszystkich rankingach nie za wysoko stoją. Bo tak naprawdę rzeczywiście jest wiele ładniejszych i piękniejszych schronisk w innych górach i przede wszystkim dużo większych, bo te tatrzańskie jakieś takie malutkie mi się teraz wydają. Nie zmienia to jednak faktu, że Tatry jako góry zawsze będą u mnie na pierwszym miejscu, ale z tymi schroniskami mogliby się naprawdę bardziej postarać i brać przykład z takich jak Samotnia na przykład czy kilku innych schronisk choćby z Besiku Śląskiego czy Żywieckiego, które ostatnimi czasy poznałem
No ale do rzeczy w schronisku właśnie rozpoczyna się integracja na dobre, co chwile dojeżdżają kolejne osoby, w efekcie do wieczora jest już conajmniej 40 osób, w tym całe 3 sztuki z naszego forum czyli: Lucy, ja i ms998 . Szczerze mówiąc to Lucy widziałem jak przybyła ale ms998 pojawił się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd Tyle tylko, że Lucy od razu uciekła gdzieś do konta przede mną , po czym zastawili ją stołami, także udało się nam przywitać i przedstawić dopiero w połowie imprezy Ogólnie zajęliśmy całą jedną cieplutką i rozgrzaną salę, po małym przemeblowaniu w końcu ze stołów utworzył się krąg, gdzie każdy każdego mógł już dobrze dostrzec I tak impreza trwała do wieczora, więcej szczegółów zdradzać nie będę. Po za tym, że okazało się, że jednak mam gdzie spać i czasami dobrze znaleźć się gdzieś w ostatnim momencie, bo nie dość że spałem na łóżku to jeszcze w jedynym pokoju w którym zostały wolne miejsca, tak też w 7 osobowym pokoju spaliśmy tylko w 4 osoby
Na rano plany były ambitne, tzn. ja z kolegą miałem iść na wschód słońca na śnieżkę, więc o 4:30 była pobudka. Wyjrzeliśmy przez okno i stwierdziliśmy, że idziemy spać dalej, bo pogoda była nie najlepsza, ale tak naprawdę to za bardzo chyba odczuwaliśmy skutki wczorjaszej integracji. Sen więc się przedłużył i wstaliśmy o 7:00. O 8:00 udaliśmy się ne wspólne śniadanko po czym cała ekipa w liczbie ponad 30 osób wyruszyła na szlak
Pierszy cel Śnieżka (1602 m.n.p.m.) czyli najwyższy szczyt Karkonoszy. Udajemy się więc w stronę oddalonej jakieś 15 minut od nas Strzechy Akadmickiej, tam krótka przerwa na zdjęcia i dziemy dalej w kierunku Domu Śląskiego, do którego docieramy po mniej więcej godzinie drogi, a po drodze:
W końcu docieramy do domu Śląskiego, tam przerwa na coś ciepłego. Całkiem ciekawe miejsce, ale jednak do Samotni trochę mu brakuję. Chociaż przez swój kolor Dom Śląski wygląda dosyć nietypowo i oryginalnie na tle tego białego śniegu. Stamtąd już tylko 30 minut dzieli nas od szczytu, cały czas idąc spejalnie wytyczoną przez łańcuchy ściężką. Wprawdzie to nie takie łańcuchy jak w Tatrach ale zawsze coś
Pogoda jak widać w kratkę, raz się zachmurzało, raz się przejaśniało, ale ogólnie można powiedzieć, że więcej słońca było niż chmur. A czym później tym bardziej słonecznie. Idziemy sobie na spokojnie w zdłuż tych łańcuchów, po drodze kilka sesji fotograficznych, było to też chyba najbardziej strome podejście tego dnia. W Karkonoszach ogólnie charakterystyczne jest to, że większość szlaków prowadzi po płaskiej szerokiej drodze i są to typowo spacerowe trasy dla każdego w dodatku nie wiem jak w lato, ale w zimę widoczki niesamowite. Byłem więc zachwycony, zresztą chyba nie tylko ja . W końcu ukazuje się nam najcharakterystyczniejszy obiekt w całych Karkonoszach czyli "restauracja" na Śnieżce
Kilka innych "budowli" i zdjęć ze szczytu:
Potem w końcu wejście do tej "restauracji" i tam się zniesmaczyłem strasznie, zresztą chyba nie tylko ja. Ceny z kosmosu... piwo z sokiem 10,5 zł w plastikowym kuflu wc - 3 zł. W dodatku specjalny gościu chodzi i pilnuje czy czasem czegoś z plecaka do jedzenia czy pica nie wyciągasz, upominając Cię żebyś to schował, bo to przecież restauracja jest Spoko ja rozumię ceny i wszystko, ale skoro nazywają sami to restauracją, to w każdej szanującej się restauracji klienci za wc nie płacą, a piwa nie podaje się w plastikowym kuflu No ale nic jakoś to przebolałem i cieszyłem się jak już stamtąd wyszedłem. Zaraz po wejściu podbiega do mnie Lucy chwaląc się tym co przed chwilą zobaczyła i sfotografowała czyli widmem brockenu
Szczerze mówiąc trochę jej zazdrościłem, tym bardziej, że jeszcze minutę wcześniej byłem z nią w tym samym miejscu, po czym wyrwałem jak najszybciej na szczyt, no i niestety mnie to cudo ominęło
Po wyjściu ze schroniska udaliśmy się tą samą drogą w dół w kieruku Domu Śląskiego, tam kolejna tym razem dłuższa przerwa, w oczekiwaniu aż wszyscy zejdą ze szczytu. W dodatku tam o wiele milej było niż w tym czymś na Śnieżce...
Po przerwie udajemy się kolejną spacerową trasą tym razem za granicę tzn. do czeskiego schroniska Luční Bouda, idzie się bardzo przyjemnie, wprawdzie jakby coraz zimniej, ale słońca coraz więcej Zdjęcia z drogi do czeskiego schroniska:
I jest w końcu czeskie schronisko:
Tam znów przerwa, która to już dzisiaj nie pamiętam... Wrażenia też takie sobie, wprawdzie już lepiej niż na Śnieżce ale też to miało charakter restauracji, nawet usiłowali się tam w kelnerów bawić, ale średnio im to wychodziło Mimo wszystko kołaczyki z brówkami chyba, mieli bardzo dobre, piwko też mi smakowało, więc nie ma na co narzekać, w dodatku darmowa toaleta jak na restaurację przystało Ale czas gonił więc trzeba było zwiedzać dalej, tak też pamiątkowe zdjęcie przed schroniskiem i idziemy dalej, tym razem już podziwiać skałki. Kierujemy się więc w stronę Słonecznika, a Śnieżka już za nami w oddali:
W końcu udaje nam się dotrzeć pod tą piekną i okazałą skałkę, więc kolejna przerwa, kolejne widoki, zachwyty, zdjęcia i takie tam
Po zachwytach czas udać się na kolejne skałki zwane Pielgrzymami, tu już droga prowadzi cały czas w dół, wprawdzie łagodnie bo łagodnie, ale jednak w dół dzięki czemu dosyć szybko się idzie, najpierw po otwartej przestrzeni, po czym wchodzi się do lasku pełnego pięknych choinek i tak poprzez nie idąc wychodzi się przy samych Pielrzymach. Tu już tych skałek jest wiele więcej niż na Słoneczniku, można sobie pochodzić po nich, usiąść, opdocząć itp. Widoków już tu raczej nie ma, chyba że wejdziemy na skały, bo są one otoczone właśnie tymi choinkami przez które wcześniej przechodziliśmy. A wygląda to mniej więcej tak:
To w sumie był ostatni cel dziesiejszej naszej wycieczki, po czym udaliśmy się do schroniska, na kolejną integrację, było podobnie jak dzień wcześniej, tyle, że chyba jeszcze weselej Były przedstawienia, wręczanie pamiątek, wystepy gry na pianinie, trochę śpiewów i tańców. Ogólnie udana i wypisaiona impreza Tym razem już dotrwałem do końca imprezy i dopiero o koło 2:00 poszedłem spać
Nastawiłem sobie budzik na 4:30 bo jak to się mówi co się odwlecze to nie uciecze... tak też wstałem i tym razem sam udałem się na mój pierwszy w życiu wschód słońca na Śnieżkę... nikt nie chciał iść, więc była to samotna wyprawa. Pogoda chyba najgorsza z możliwych widoczność 10-15 metrów, ciemno i mgła wszędzie. Na szczęście szlaki świetnie oznaczone tyczkami co 10 metrów więc raczej zgubić się nie dało. Miałem nadzieje, że do świtu się przejaśni, ale nic z tych rzeczy. Wyszedłem ze schroniska o 5:20, na szczyt w mgłach i ciemnościach dotarłem na 6:45, tam postałem 20 minut, ani żywej duszy, wszystko pozamykane i uraczył mnie taki widok
Więc tak też wyglądał mój pierwszy wschód słońca w górach, mam nadzieję, że nastepnym razem będzie lepiej O 7:05 dokładnie z racji tego, że wiedziałem, że i tak wschodu nie zobaczę, zacząłem schodzić w dół, a około 8:20 byłem z powrotem w naszym schroniksu, gdzie już dosyć spora grupa ludzi jadła sobie właśnie śniadanie. Tak czy tak z wycieczki byłem zadowlony, choćby z racji tego, że się przespacerowałem o poranku
Po śniadaniu o 10:00 opuszczamy schronisko i właściwie to już wracamy na parking do swoich samochodów, bo nadszedł czas żeby się niestety pożegnać z tymi pieknymi okolicami i wrócić do domu . Część ekipy chce jeszcze wracać przez Biały Jar ale okazuje się, że w końcu i tak wszyscy wracają tą samą drogą przez świątynię Wang, tutaj jeszcze kilka zdjęć od Lucy z drogi powrotnej bo ja już zdjęć nie robiłem:
No i to by było na tyle jeśli chodzi o relację. Podsumowując jestem bardzo zodowlony, że mogłem tam być i poznać nowe całkiem inne góry, widoki bajeczne, nie wiem jak w lato, ale myślę, że też jest tam wtedy pięknie, zresztą zamierzam to sprawdzić jak się ciepło zrobi i na pewno w tym roku jeszcze się tam wybiorę
PS: Przepraszam za ilość zdjęć w relacji, ale i tak o wiele więcej mi się podobało, więc nie mogłem się powstrzymać
Posty: 381 Tematy: 8 Otrzyma 28 piw(a) Skd: z pięknego Śląska
Wysany: 2012-02-10, 18:45
VS84 napisa/a:
nasza użytkowniczka Lucy mnie wytypowała, więc nie mam wyjścia
Okrrrropna jestem, można mną teraz straszyć niegrzeczne dzieci
VS84 napisa/a:
ms998 pojawił się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd
Wiadomo, wiadomo – z nami przyszedł.
VS84 napisa/a:
Tyle tylko, że Lucy od razu uciekła gdzieś do konta przede mną , po czym zastawili ją stołami, także udało się nam przywitać i przedstawić dopiero w połowie imprezy
Zaraz na początku przegapiłeś moment, kiedy Tomcio rzucił się na mnie znienacka z wylewnym powitaniem
VS84 napisa/a:
a około 8:20 byłem z powrotem w naszym schroniksu, gdzie już dosyć spora grupa ludzi jadła sobie właśnie śniadanie.
Wyobraźcie to sobie: siedzimy sobie spokojnie nad jajecznicą, a tu nagle do schroniskowej jadalni wpada .... Yeti! Na wpół zamrożony, na wpół przysypany śniegiem - stanął biedny i przez moment miał minę jakby za bardzo nie wiedział gdzie jest i że już jest... ciepło ...
Szkoda tylko, że to wczesnoporanne poświęcenie nie zostało nagrodzone błyskiem Słońca na Śnieżce. Ale może będzie jeszcze okazja.
VS84 napisa/a:
Przepraszam za ilość zdjęć w relacji,
Spora część jest mi jakoś dziwnie znajoma czekaj, niech tylko ACTA wejdzie w życie
Bardzo fajna relacja, czytając czułam się, jakbym tam była! ooops, przecież ja tam chyba byłam
A poważnie - wspaniały wyjazd, i cieszę się, że okazał się taki integracyjny, "multiforumowy" (notabene, na ZakopaneForum jest jeszcze kilku innych GSów).
Fajnie było się poznać i wspólnie powędrować. Trafiła nam się wspaniała pogoda, wspaniałe, widokowe trasy i oczywiście wspaniała ekipa
Nieważne, że rodzina i znajomi, jednogłośnie orzekli, że oszalałam jadąc gdziekolwiek w takie mrozy. Nieważne, że po raz pierwszy w życiu odczułam, że mróz może sprawić taki ból…. Nieważne, że dorobiłam się dwóch maleńkich odmrożeń twarzy…. I nieważne, że odchorowałam ten wyjazd – od powrotu jadę na gripexie i biegam do pracy ze stanem podgorączkowym, ale czuję, że w poniedziałek zląduję już chyba niestety u lekarza. To wszystko jest nieważne, w obliczu tego gdzie byłam, co widziałam i robiłam
To był mój drugi pobyt w Karkonoszach, na Śnieżce i w Samotni. Kilka lat temu spędziłam tam majowy weekend. Cudowne góry, przepiękne, baśniowe okolice, ale… no właśnie jedno małe ale…
Właściwie trudno mi to wyjaśnić, ale choć każdy wyjazd w góry (inne niż Tatry) niezmiennie wywołuje zachwyt, jest dla mnie zawsze tylko kolejnym fajnym, weekendowym wyjazdem.
Jednak tylko kiedy przyjeżdżam w Tatry czuję się jakbym wracała do domu, jakbym była u siebie, czuję całą sobą, że to tam jest moje miejsce. Żadne inne góry nie działają na mnie tak jak Tatry.
Posty: 381 Tematy: 8 Otrzyma 28 piw(a) Skd: z pięknego Śląska
Wysany: 2012-02-10, 19:38
Właśnie się zorientowałam, że prócz zdjęć zbiorowych, właściwie nie mam swoich fotek z Karkonoszy - ze względu na mróz nie zdejmowałam aparatu z szyi, więc nikt mi nie zrobił zdjęcia moim aparatem.
Znalazłam tylko jedno (fot. ninik), w pięknym, arktycznym krajobrazie:
Hehe za późno przyszliście, więc ja już do końca nie ogarniałem, zresztą już pisałem, że do schroniska przez pewne okoliczności szedłem tak długo
Lucy napisa/a:
Zaraz na początku przegapiłeś moment, kiedy Tomcio rzucił się na mnie znienacka z wylewnym powitaniem
Tomcio to własnie był winien tego, że Cię nie zauważyłem jak wchodziłaś i też tego naszego długiego marszu do schroniska
Lucy napisa/a:
a tu nagle do schroniskowej jadalni wpada .... Yeti!
Szkoda, że mi nikt zdjęcia na szczycie nie zrobił, tam to dopiero wyglądałem, jak te choinki i drzewka na Twoich zdjęciach, bo rano strasznie zawiewało i cały śnieg się do mnie przyklejał i zamarzał
Lucy napisa/a:
Spora część jest mi jakoś dziwnie znajoma czekaj, niech tylko ACTA wejdzie w życie
Twoje są przez Ciebie podpisane, więc wygląda na to, że sama je tu zmieściłaś
anna0078 napisa/a:
Nie ukrywam, że znam już tą relację z forum GS
E tam tu jest inna bo ja pisałem
Szyba1982 napisa/a:
Jak piszesz o grupie liczącej tak wiele osób to aż chciałoby się zobaczyć jakieś zdjęcie grupowe czy chociaż jakieś zdjęcie z ludźmi idącymi, leżącymi w śniegu, cokolwiek
Przez ten mróz wszyscy byli tak zamaskowani, że i tak nikogo poznać nie idzie na tych zdjęciach
Witam!
Jestem nowa i próbuje ogarnąć forum, które nie ukrywam jest świetne, więc proszę o wyrozumiałość.
Póki co - to genialne zdjęcia
Mam nadzieję, że za jaaaakiś czas, będę mogła coś dołączyć
Oj wyprawa była niesamowita, szkoda że nie umiem pisać tak ciekawie jak Robert...
właśnie VS brakuje mi tu zdjecia które zrobiłem Ci jak szliśmy na śnieżkę zanim założyłeś czapkę...
Pogoda była świetna, wiatr i mróz dodawały uroku wyprawie:)
Latem lepiej iść na śnieżke od Domu Śląskiego tą okrężną drogą... bo na szlaku gdzie są łańcuchy jest dość stromo i ruchome kamienie... Dużo nie brakuje żeby skręcić nogę
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum