Pani w ciąży, która wchodziła na Rysy na boso...
Doszła prawie na sam szczyt (zostało może z 15 m) i się poddała...
Mam nawet gdzieś zdjęcia :)
Piotrek
Wiek: 37 Doczy: 10 Mar 2010 czyli 5160 dni temu
Posty: 87 Tematy: 3 Otrzyma 2 piw(a) Skd: Warszawa
Wysany: 2010-03-31, 01:49
Mi jak na razie żadna taka super przygoda się nie przydarzyła, ale tak myślę o tej Pani w ciąży - jeśli to była ciąża zaawansowana to jak dla mnie to była raczej nierozwaga.
jack71
Wiek: 53 Doczy: 07 Mar 2010 czyli 5163 dni temu
No,ta babka ciąży,to trochę przesadziła.Ale ja też nie byłem mądrzejszy 10 maja 2009r.Pojechałem z kobietą,małym i moim bratem na Kasprowy.Moje Kochanie zjechało kolejką na dół,a ja z bratem polazłem na Świnicę.Lekko ubrani,bez raków,bo wyglądało,że śniegu jest już niewiele.Na szczyt wejście jeszcze pół biedy,ale zejście na Zawrat już gorzej.Ale jaja zaczęły się przy zejściu z Zawratu do Czarnego Stawu Gąsienicowego!Śniegu ze 4 m,a do tego zaczęło grzmieć i padał grad.Połowę trasy zjechaliśmy na tyłkach.Potem brat zboczył ze szlaku i utknął przy wystającej skale.Wracałem się koło 700 m po niego.Pomogłem zejść.
To skończyło się dobrze,ale na powtórkę nie mam ochoty!!!
Edward Teach
Wiek: 34 Doczy: 27 Mar 2010 czyli 5143 dni temu
Mi tam nic niezwykłego się nie przydarzyło, niestety
A ta Pani w ciąży, to chyba taka, z tych bardziej głupich...
"Pani w ciąży, która wchodziła na Rysy na boso...
Doszła prawie na sam szczyt (zostało może z 15 m) i się poddała...
Mam nawet gdzieś zdjęcia :)" - a w bardzo zaawansowanej ciąży była? A jeśli tak, to jak ją przetransportowali na dół, śmigłowcem?
Dorotea
Zaproszone osoby: 28
Wiek: 36 Doczya: 08 Kwi 2010 czyli 5131 dni temu
e tam odwazna jak sie nie przemecza to nic nie ryzykuje:) po za tym troche ruchu w ciazy nei zaszkodzi :) widac ma kobieta kondycje a nie to co niektorzy :P
Witam wszystkich.
Jak to nie duzo potrzeba aby śmierć dotknęła człowieka. Otóż kilka lat temu- jeszcze mieszkałam w Warszawie - jak byłam w Zakopcu na obozie zimowym, wychowawca zabrał nas na halę gąsienicową, było fajnie, mieliśmy uczyć się z instruktorem pierwszych kroków na nartach. Ja nie mogłam skorzystać z tych atrakcji bo kręciło mi się w głowie. wychowawca kazał mi zejść na dół, ale nikogo ze mną nie posłał. Ja oczywiście jako nastolatka chciałam ekstra wyglądać więc idąc w góry założyłam kozaczki na koturnie na tzw. słoninie. Schodziłam pomału, ale buty okazały się za śliskie i zmuszały mnie do coraz szybszego przebierania nogami. Jak wiecie jest tam stromo i strasznie wąsko. Moja próba zejścia przeistoczyła się w zbieganie z góry. Pędziłam na dół krzycząc aby wszyscy zeszli mi z drogi bo nie mogę się zatrzymać. Droga szerokości w sumie tylko na ledwie wyminięcie dwóch osób. z jednej strony skała z drugiej przepaść. Biegłam tak i patrze a tu zakręt o 90 stopni. Wiedziałam, że to mój koniec, ale w ostatniej chwili złapałam się drzewa i złapawszy się jego dokonałam nawrotki na drogę nad przepaścią. Gdyby nie to drzewo już by mnie nie było. Teraz mieszkam w górach i pilnuję swoich gości aby mieli odpowiednie buty.
Pozdrawiam
Jakieś 2 lata temu,wybrałem sie w tatry , wyjazd był na totalnym spontanie, odwiedził mnie kolega była godzina 20:00 , o 22:00 siedzielismy już w pociągu do Zakopanego ponieważ padł pomysł żeby zaatakować rysy,przenocować w schronisku nad morskim okiem i wrócić do domu,zaczeło sie od tego gdy po wyjściu z pociagu, udawszy się na busa do Palenicy Białczańskiej płacąc za bilet zorientowałem się że zostałem okradziony w pociągu,skradziono mi portfel gdy zasnołem w przedziale,i tu był mój błąd,na szczęście pieniążki rozłożyłem,część miałem w plecaku część w portfelu,no ale 100 zł straciłem które jak się później okazało bardzo by mi sie przydało ,kase mieliśmy wyliczoną na nocleg i na bilety,żarcie wzieliśmy ze sobą z domu,pogodziłem się z tym że skradziono mi portfel,dojechaliśmy do Palenicy i ruszyliśmy na Rysy,większe plecaki zostawiliśmy w Schronisku pod morskim okiem i ruszyliśmy na rysy o godz: 13:00 zpod schroniska, pogoda była super, zaliczylismy szczyt spędziliśmy na nim zaledwie 20 minut i postanowiliśmy schodzić,żeby dotrzeć do schroniska przed zmrokiem,gdy dotarliśmy do schroniska była godz:21.00 i już była ciężka szarówka,w schronisku okazało się ża brakuje nam 10 zł do dwóch noclegów na podłodze,mieliśmy 70 zł a potrzebne było 80.wyobraźcie sobie że obsługa schroniska punkt godz:22.00 wyprosiła nas ze schroniska ,zamkneli drzwi wejściowe na klucz i za nic nie chcieli nam spuścić tych 10 zł , to jest paranoja!,po co to schronisko?.żeby tylko kase trzepać,kiedyś to było nie do pomyślenia, schronisko powinno być po to żeby dać schronienie w takich przypadkach gdy człowiek zostaje na noc w górach,brakowało nam tylko 10 zł..Postanowilismy schodzić do "Roztoki" było już zupełnie ciemno , mieliśmy czołówki na głowach, w pewnym momencie zobaczyliśmy że coś się świeci przed nami , myślelismy że to światło czołówki ostatnich turystów mających zamiar spędzić noc w tym nieszczęsnym schronisku jak się za chwile okazało gdy podeszliśmy bliżej to nie było światło z czołówki lecz ślipa wilków odbijały się w świetle księzyca,hehehe było ich z 4 może 5,stały na asfaltowej drodze prowadzącej z morskiego oka do Palenicy Białczańskiej i z tego co dało się zauważyć za nic nie chciały nam zejść z drogi a my się nie pchaliśmy na siłe wkońcu one tu rządzą gdy zapadnie zmrok , broniły swojego terytorium postanowiliśmy wrócić do morskiego oka i nie denerwować tych piesków w czasie drogi powrotnej zaczeło coś szeleścić w krzakach gdy spojrzałem lekko w prawo a strumień światła z czołówki padł na te krzaki od których znajdowałem się może metr odległości, moim oczom ukazała się ogromna Łania która wystraszyła się nas tak bardzo jak my jej albo jeszcze bardziej ,moment i juz jej nie było Spędzieliśmy noc pod schroniskiem ubrałem na siebie wszystko co miałem w plecaku ponieważ w nocy było strasznie zimno, położyliśmy się na murowanej ławce pod schroniskiem ,i próbowaliśmy zasnąc , udało się to o jakiejś 1.00 rano obudziliśmy się o 6.00 rano zaczeło robić się widno więc postanowiliśmy schodzić na dół, gdy schodziliśmy jeszcze z 10 metrów przed nami przez droge przebiegła nam cała rodzinka,Jeleń,łania,i 2 małe Jelonki,może to ta łania co ją w nocy spotkaliśmy chciała się pożegnać.hhehehe ,wróciliśmy do zakopanego w Pks-a i do Domu, nie zapomne tego wypadu :) Pozdro
Witam wszystkich.
Jak to nie duzo potrzeba aby śmierć dotknęła człowieka. Otóż kilka lat temu- jeszcze mieszkałam w Warszawie - jak byłam w Zakopcu na obozie zimowym, wychowawca zabrał nas na halę gąsienicową, było fajnie, mieliśmy uczyć się z instruktorem pierwszych kroków na nartach. Ja nie mogłam skorzystać z tych atrakcji bo kręciło mi się w głowie. wychowawca kazał mi zejść na dół, ale nikogo ze mną nie posłał. Ja oczywiście jako nastolatka chciałam ekstra wyglądać więc idąc w góry założyłam kozaczki na koturnie na tzw. słoninie. Schodziłam pomału, ale buty okazały się za śliskie i zmuszały mnie do coraz szybszego przebierania nogami. Jak wiecie jest tam stromo i strasznie wąsko. Moja próba zejścia przeistoczyła się w zbieganie z góry. Pędziłam na dół krzycząc aby wszyscy zeszli mi z drogi bo nie mogę się zatrzymać. Droga szerokości w sumie tylko na ledwie wyminięcie dwóch osób. z jednej strony skała z drugiej przepaść. Biegłam tak i patrze a tu zakręt o 90 stopni. Wiedziałam, że to mój koniec, ale w ostatniej chwili złapałam się drzewa i złapawszy się jego dokonałam nawrotki na drogę nad przepaścią. Gdyby nie to drzewo już by mnie nie było. Teraz mieszkam w górach i pilnuję swoich gości aby mieli odpowiednie buty.
Pozdrawiam
A mogłabyś doprecyzować gdzie to dokładnie było - bo średnio kojarzę miejsce na Hali Gąsienicowej gdzie jest stromo i wąsko...?
Efikss68 straszna historia. Jak można tak potraktować drugiego człowieka...straszne.
Myślałam, że ludzie pracujący w takich miejscach są zapaleńcami z misją...ale cóż niestety kolejna pomyłka
Dobrze, że to się tylko tak skończyło.
Oby nigdy nie przydarzyła Ci się podobna historia.
kiedyś szliśmy z grupą znajomych ze Świnicy na Zawrat a potem w planach były Kozie Wierchy. To był sierpień, piękna pogoda, sporo ludzi na szlaku i właściwie szło się gęsiego... no i taka sytuacja na łańcuchach - wszyscy staramy się trzymać tego żelastwa i nie spaść i nagle jakaś laska przed nami wpadła w panikę. Zaczęła się drzeć na swego faceta i wyzywać go od najgorszych, że po co on ją tu brał? że ona ma lęk wysokości, że ona się wraca, itd. tylko, że to było niemożliwe, bo my wszyscy gęsiego, na tych łańcuchach i można tylko w jednym kierunku... no więc stoimy, trochę już wystrachani a dziewucha wpada w coraz większą histerię... no i ten jej chłopak ją uspokaja: "Madziu, dasz radę, Madziu, pomalutku i nie patrz w dół". Po paru minutach wszyscy w kolejce też tak Madzię uspokajali, bo zrobił się masakryczny korek ;) Na szczęście dała radę! Ale przez nią my też mieliśmy chwilę grozy
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum