Z relacjami jak zwykle jestem do tyłu, ale co tam zima się zaczęła więc nic ciekawego za bardzo się nie dzieje ;)
Tydzień po słonecznej Świnicy zachęcony tym co w górach zobaczyłem postanowiłem wybrać się na Rysy licząc na to, że będzie to podobnie wyglądać...
O 7:30 docieram autem do Palenicy, pogoda odstraszająca wręcz, tzn. zimno, pochmurno, widoków prawie żadnych, ale gdzieś tam nadzieja, że po dojściu do Morskiego Oka może się rozpogodzi. Na asfalcie nikogo i tak przez całą drogę do samego schroniska, co spowodowało, że dochodzę tam w miarę szybko bo o 9:00 jestem już nad Morskiem Okiem gdzie zachęcająco też nie wygląda:
Do schroniska nawet nie wchodzę, tylko od razu udaję się kamienistymi schodami w dół i wzdłuż Morskiego Oka kieruję się nad Czarny Staw. Żeby nie było za łatwo zaczyna padać deszcz W myślach od razu Rysy wybiłem sobie z głowy i w sumie chciałem się od razu wracać, ale stwierdziłem że warto chociaż Czarny Staw zobaczyć i przypomnieć sobie mój pierwszy pobyt w Tatrach Tak też poszedłem, na razie śniegu praktycznie wcale, więc szło się bardzo dobrze. Jedynie przed samym zakrętem w lewo na Czarny Staw w miejscu gdzie spływa woda z powyższych wodospadów, był mega kosmiczny 30 metrowy odcinek cały z lodu. Wahałem się czy czasem raków tu nie założyć, ale obyło się bez. Bardzo pomogła kosodrzewina, której gałęzi ani na sekundę nie szło się puścić, bo od razu byłby zjazd prosto do Morskiego Oka Potem już problemów żadnych, po kamieniach do Czarnego Stawu... tam jakby trochę lepiej, tzn. deszcz przestaje padać, ale zaczyna trochę wiać. Chwila zastanowienia co dalej, wciąż bez wiary wejścia na te Rysy... ale godzina wczesna więc idę, najwyżej się wrócę...
Na początku dosyć łatwo, ale z każdym metrem śniegu coraz więcej i coraz bardziej ślisko się robiło, ale najgorzej nie było. Tak też dochodzę do Buli i stwierdzam, że samemu nie ma się co pchać wyżej, tylko wypadałoby już wracać... Ale nagle gdzieś z oddali słychać jakieś głosy... po 15 minutach dochodzi do mnie 3 nieznajomych też idących na Rysy. Tak jakoś mi wiary dodają i zachęcają mnie... że zakładam raki i dalej idę już nimi Widoki dalej prawie żadne i czym wyżej coraz większa mgła:
Ale, źle z widocznością w sumie jeszcze nie było, najgorszy zaczął być wiatr, gdzie na pewno przekraczać zaczął 100 m/s bo co zawiało, trzeba było padać na skały i trzymać się czego popadnie. Droga więc zaczęła się strasznie dłużyć, bo wyglądało to tak, 2 minuty się szło a potem minutę leżało i tak w kółko już do samego końca A czym wyżej tym widoczność gorsza a wiatr coraz częściej zawiewał. Śniegu już też zaczynało być miejscami po kolana, ale śnieg to w tym wszystkim był najlepszy, bo szło się w nim całkiem stabilnie :)
Do szczytu wg kolegów brakuje nam jakieś 200 metrów drogi, a wysokości jakieś 50 metrów, więc nie wiele, na letnie warunki jakieś 15 minut drogi, ale na te co tam były minimum 45 minut jak nie więcej. Godzina już 12:30 więc zapada decyzja, że wracamy... bo dojść byśmy doszli, tylko co z tego jak wracalibyśmy z pewnością po ciemku. Do tego jeszcze w coraz większej mgle, bo za godzinę to już tam pewnie nic widać nie było
Tak też udaliśmy się z powrotem, gdzie już mimo wszystko szło się o wiele szybciej, pomimo tego, że nawiało nie wiadomo skąd tyle tego śniegu, że już śladów naszych widać nie było, a wszędzie już było go po kolana, aż do Buli. Przed Bulą jeszcze zrobiliśmy sobie przerwę... A potem już szybciutko do Czarnego Stawu:
Przy Czarnym Stawie pomimo, że jeszcze nie do końca dobrze zamarznięty... postanawiamy iść brzegiem po lodzie, żeby było szybciej i jakoś te raki wykorzystać. Tak też skracamy sobie dosyć sporo czas przejścia Kilka ujęć Czarnego Stawu:
Potem raki trzeba było już ściągnąć i po kamieniach udać się do Morskiego Oka, w schronisku byliśmy na godzinę 15:00, koledzy poszli od razu do Palenicy, a ja z racji tego, że nie wszedłem tam rano postanowiłem to zrobić teraz i jakiś obiadek tam sobie zjeść. Ludzi w schronisku nie za dużo góra 10 osób, więc klimacik bardzo fajny i przyjemny... nie to co w słoneczne i ciepłe dni...
Potem zejście już po ciemku do Palenicy ale jeszcze trochę ludzi wracało, więc całkiem przyjemnie tym asfaltem się szło
Ogólnie z wycieczki jestem bardzo zadowolony bo była to mimo wszystko niesamowita przygoda, nie ważne gdzie się doszło, ważne, że byłem w górach i zobaczyłem je w nieco innym niż zawsze wydaniu. A w taką pogodę to już całkiem inny świat i jakby nie te Tatry No ale trzeba to po prostu polubić... a ja polubiłem
Dzisiaj coś weny do pisania nie mam, więc relacja taka sobie, ale lepsze to niż nic, a następnym razem się bardziej postaram
o stary, z Twoim tempem zwiedzania już niedługo chyba będą Himalaje ;)
Nie przesadzajmy Tak na serio to tempa żadnego nie ma, a ostatnie 3 moje wyjazdy były w Beskid Żywiecki czy Śląski i też byłem zachwycony Więc póki co polskie góry mi w zupełności wystarczają
przems napisa/a:
ale ale, zmieniłeś aparat? komórką?
Hehe nie, pogoda zmieniła jego możliwości
Magda
Wiek: 48 Doczya: 07 Lip 2010 czyli 5206 dni temu
Dzięki za komentarze, zdjęcia jak zdjęcia wyszły jak dla mnie trochę dziwnie, ale mi tam się podobają szczerze mówiąc, bo właśnie tak inaczej A góry właśnie przy każdej pogodzie są piękne, co nie zmienia faktu że też bardziej niebezpieczne... ale to tak trochę podobnie jak z jazdą samochodem w zimę, trzeba po prostu bardziej uważać ale akurat w ten dzień gdyby nie ten wiatr było by idealnie jak dla mnie...
mówisz.. bez weny... VS84 , a całkiem fajnie się czyta... w takim razie czekam na te relacje z weną ....
w takich warunkach , doszedłeś i tak bardzo daleko... ja pewnie zawróciłabym już wcześniej...
" góry są dla rozważnych"... i poczekają na następną okazję ;)
Tak czy tak cel jest jeden póki co... czyli do końca zimy te Rysy zdobyć Czekam tylko, aż dzień się trochę dłuższy zrobi bo jakoś nocleg w Morskim Oku nie do końca mnie przekonuje...
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum