Wysany: 2011-12-02, 00:37 Niedzielne przebieżki po Tatrach Zachodnich :)
Witam po raz kolejny wszystkich serdecznie.
Dzisiaj chciałem się z Wami podzielić wrażeniami z mojego całkiem nie dawnego wyjazdu w Tatry. Akcja miała miejsce 6 litopada 2011 roku Celem wyprawy były tym razem nietypowo ja na mnie Tatry Zachodnie i słynne Czerwone Wierchy . Przejść miałem sobie z Kir do Kondrackiej Kopy i wrócić do Kuźnic przez Halę Kondratową i Kalatówki.
W Kirach byłem nieco po godzinie 8:00 i o 8:20 wyruszyłem Doliną Kościeliską w stronę Ciemniaka. Nad ranem dosyć mroźno, ale w końcu pora roku już do tego zobowiązywała.
W myśl zasady, że na pierwszym podejściu się rozgrzeję w krtórką chwilę za ciepło się nie ubrałem. Na początku było mi dosyć zimno, ale już po 20 minutach dotarłem do rozwidlenia szlaków. Tutaj się trochę przestraszyłem, jak zobaczyłem na słupku, że do Ciemniaka pozostało 3 godziny i 50 minut.
Zacząłem się obawiać, że mogę się przed zmrokiem nie wyrobić z zaplanowaną przeze mnie trasą, ale cóż trzeba się sprężyć i iść przed siebie. Najpierw jak dla mnie ostro w górę kamienistą drogą między drzewami. Widoków więc za wiele nie było, ale po 10 minutach już strasznie rozgrzany i zdyszany byłem, marząc o jakiś bardziej płaskich kawałkach trasy. Niestety przez dłuższy czas takich nie było, ale w końcu zaczęły się takie pojawiać a drzewa trochę się rozrzedzać i wyłaniać pierwsze szczyty, skałki i piękna panorama na Zakopane i pobliskie okolice
Dalej droga zaczęła się nieco wypłaszczać, chociaż przed samą Chudą Przełączką trochę pod górke jeszcze było, ale ogólnie bez żadnej przerwy i odpoczynku do tej pory udało mi się do niej dotrzeć. Po drodze nie ominał mnie jeszcze porywisty wiatr, który słychać było już dużo niżej i za przyjemnego wrażenia samym odgłosem na mnie nie wywarł . Jak już w niego wszedłem to dopiero niemiło się zrobiło bo momentami nie dało sie po prostu oddychać i zaczeły się lekkie problemy z utrzymaniem równowagi Na rozwidleniu szlaków na Chudej Przełącze zrobiłem sobie 15 minutową przerwę i porobiłem trochę zdjęć na otaczające mnie do okoła piekne i urokliwe szczyty.
Czas miałem rewelacyjny bo okazało się, że nadrobiłem przeszło godzinę i dotarłem tam po niecałych dwóch a nie trzech godzinach jak pisało na oznakowaniu szlaków. Po krótkiej sesji, już tylko 50 minut do pierwszego szytu dziesiejszej wyprawy czyli Ciemniaka. Tam krociótka przerwa podziwianie widoków, odpoczywać się nie chciało nawet w tym wietrze, więc szybko ruszyłem dalej poprzez Krzesanice na Małołączniak, po drodze fotografując otaczajace mnie widoki, ale w sumie nie, zatrzymując się nigdzie na dłużej.
W końcu udaje mi się dotrzeć w samo południe na Kopę Kondracką, byłem bardzo zaskoczony czasem jaki mi to zajęło, bo wyszło o 1,5 godziny szybciej, niż miało to być wg mapy. Wydaje mi się, że zawdzięczam to przede wszystkim temu wiatrowi, który skutecznie zniechęcał, do jakichkolwiek odpoczynków i chciało się jak najszybciej z niego wyjść . Do tego dochodzi jeszcze to, że szedłem sam, bo jak już wcześniej pisałem, mam wrażenie, że samemu o wiele szybciej się chodzi. Skupia sie bardziej na samym chodzniu, idzie się cały czas własnym tempem, co z czasem zaczyna procentować. Mimo wszystko nie uważam, że to najlepszy sposób chodzenia, bo jednak idąc z kimś, moim zdaniem jest o wiele bezpieczniej, ciekawiej, raźniej i można też iść o wiele spokojniej, dlatego mam też zamiar wkrótce tego spróbować . Odbiegłem trochę od tematu, więc czas wrócić do Kopy Kondrackiej, gdzie zrobiłem sobie dłuższą przerwę podziwiając piękne pobliskie Tatry Słowackie na południu, z drugiej strony widok na nasz forumowy symbol czyli Giewont na tle Zakopanego. Na wschodzie pięknie ośnieżone szczyty Tatr Wysokich, a zaś w drugą stronę widok na prawie calą drogę jaką już pokonałem Zaczynam myśleć co dalej bo jak rano myślałem, że będę miał problem tutaj dotrzeć, tak teraz się okazało, że czasu dosyć sporo mi zostało i szkoda tak wcześnie już schodzić. Patrzę na tabliczkę z oznaczeniami szlaków, do Kasprowego prawie dwie godziny, spo0jrzałem na zegarek i pomyślałem, że bez problemu zdarzę. Długo więc się nie zastanawiając poszedłem w stronę Kasprowego Wierchu na którym do tej pory jeszcze nigdy nie byłem
Tutaj zaczęły sie pierwsze schody, tzn. droga cały czas płaska, prosta ale ze względu na to że nie dochodziło tam w ogóle słońce, zalegał tam twardy oblodzony śnieg i szło się nie najlepiej. Nie był to wprawdzie jakiś długi dystans bo tylko około 200 metrów, ale sporo czasu mi to zajęło i trudu kosztowało. Na szczęście po pokonaniu tego odcinka, śniegu byłu coraz mniej. W końcu szlak przeszedł na południowe zbocza, gdzie już mozna było cieszyć się pełnym słońcem. Takie trochę dwa światy, z jednej strony typowo zimowa aura, a z drugiej piękne słoneczne lato . Z drugiej strony widoki o wiele piekniejsze na Cichą Liptoeską Dolinę na Słowacji i wznoszące się nad nią szczyty. Szlak z tej strony stał się o wiele ładniejszy ze względu na wiekszą różnorodność, zaczeły wystepować skaliste zbocza na pięknej jesiennej trawce i coraz lepszy widok na Tatry Wysokie czyli to co lubię najbardziej . Po drodze jeszcze piękne skaliste zbocza Gorzykowej Czuby, co jak na Tatry Zachodnie dosyć nietypowy widok, bo wcześniej po drodze nic podobnego nie spotkałem
Tu na ostatnim zdjęciu spotkałem tą "uroczą dziurkę" jak to Ulka nazwała Dzięki czemu zaraz po powrocie udało mi się rozszyfrować jej fotograficzną zagadkę z forum Do Kasprowego już bardzo blisko, więc coraz szybciej i lepiej mi się szło, tym bardziej, że tu już też wiatr był coraz mniejszy.
Eh ta kusząca Świnica, chyba najbardziej ciekawy szczyt tego dnia jak dla mnie...
Tuż przed godziną 14:00 czyli tym razem jakieś góra 10 minut wcześniej niż na mapie pisało, udaje mi się w końcu dotrzeć do tego słynnego Kasprowego Wierhu Szczerze mówiąc pierwsze wrażenie - byłem zawiedziony. Myślałem, że ten szczyt ma jakieś lepsze i piekniejsze walory, a tam właściwie nic ciekawego jak dla mnie nie było. Ludzi spokojnie na palcach jednej ręki dało się policzyć i to nie na samym szczycie a trochę niżej na murku sobie siedzieli. Na szycyie jak już chyba staje sie to powoli tradycją udaje mi się posiedzieć samemu przez 20 minut . Tak dobrze słyszycie, kolejka w ten dzień na Kasprowy była nieczynna, więc wyszła cała prawda ile to prawdziwych turystów wchodzi na Kasprowy Wierch . Mi ten stan rzeczy bardzo odpowiadał - nie ukrywam Sam widok z Kasprowego Wierchu nawet ciekawy, dlatego też moje pierwsze wrażenie szybko się zmieniło i nawet podobać mi się tam zaczęło . Teraz zaczynam się zastanawiać czy schodzić od razu do Murowańca, czy spróbować wykorzystać już szansę i dojść w w ten dzień już do samego końca Tatr Zachodnich czyli do Przełęczy Liliowe
Z racji tego, że lubię sobie utrudniać życie bo uważam, że czym trudniej tym lepiej i większa satysfakcja z osiągniętego celu, od razu udałem się w stronę Bekidu. Po 20 minutach już byłem na szczycie tej niedocenianej chyba ze względu na łatwość zdobycia góry. Widoki jak dla mnie stamtąd lepsze niż z Kasprowego i sam Kasprowy z tej strony wg mnie prezentuje się o niebo lepiej niż od strony zachodniej Trochę się porozgladałem i ruszyłem dalej w stronę przełęczy od której dzieliło mnie już tylko 10 minut, tak też chwilę po 15:00 byłem już na przełęczy Liliowe, czyli doszedłem doszedłem do granicy Tatr Zachodnich i Wysokich. Żałowałem tylko, że to nie jest lato, bo widząc stąd Świnicę, miałem ogromną ochotę jeszcze tam pójść, no ale z pewnością zastałby mnie tam zmrok, więc szybko wybiłem sobie te ambitne plany z głowy
Ostatnie więc spojrzenie z Przełęczy Liliowe na Beskid i udałem się Doliną Gąsienicową w dół, gdzie też początkowo pojawiły się problemy, ze względu na zamarznięty i śliski śnieg. Udało się je na szczęście szybko i w miarę sprawnie pokonać, tak, że po 25 minutach już dołączyłem do szlaku prowadzącego bezpośrednio z Kasprowego Wierchu do Murowańca.
Po drodze jeszcze piękne widoki na stawy gąsienicowe i zachodnią ścianę Kościelców Na niebie zaczął pojawiać się też już księżyc, ale jeszcze całkiem ciemno nie było. Po godzinie udało mi się dotrzeć od Przełęczy Liliowe do schroniska w Murowańcu, gdzie byłem tuż po godzinie 16:00. Więc 20 minut spędzone jeszcze w Murowańcu, powoli zaczęło się ściemniać. Po czym ruszyłem z dosyć sporą grupą młodych ludzi do Kuźnic . Niestety dosyć szybko ich tempo przestało mi odpowiadać i na rozwidleniu szlaków, odłączyłem się od nich i przez Boczań udałem się już samotnie w stronę Kuźnic. Po drodze o dziwo napotkałem jeszcze co najmniej z 3-4 małe grupki ludzi, dlatego tym razem, aż tak samotnie się nie czułem wracając już w dosyć sporych ciemnościach przez lasek .
O godzinie 17:30 byłem już w Kuźnicach, skąd busem dojechałem do centrum Zakopanego, gdzie w końcu sobie trochę pojadłem, po czym kolejnym busem dostałem się praktycznie na sam parking do Kir. Skąd już na spokojnie samochodem wróciłem do domu, bo na drugi dzień jak zwykle do pracy na rano miałem.
Podsumowując wyjazd i wyprawa bardzo udana i na duży plus. Pierwszy raz w sumie w Tatrach Zachodnich, pomijając wcześniejszy Giewont, bo to można nazwać tylko takim małym przedsmakiem tego co naprawdę w tych Tatrach Zachodnich można zobaczyć. Trasy nie zbyt trudne, wręcz łatwe, spacerowe i dostępne dla każdego. Jedyną trudnością był ten wiatr, bo z opinii innych słyszałem, że on tam częściej jest niż go nie ma Widokowo też jak najbardziej na plus, piękne łagodne i kolorowe szczyty, do tego w tej porze roku na szlaku wręcz kompletna cisza i spokój. Mimo wszystko jednak bardziej mi się podobają Tatry Wysokie ale tak czy tak Zachodnie swój urok mają, są po prostu zupełnie inne...
Jak zwykle pozdrawiam wszystkich i zapraszam na kolejną relację
Szłam podobny szlakiem... Tylko że ja z Kuźnic na Kopę Kondradzką i tamtędy Czerwonymi Wierchami na Ciemniaka... zejście z niego tak jak ty szedłeś do góry zajęło nam baaaardzo długo ;) Na długo na pewno zapamiętam ten szlak ;)
Szłam podobny szlakiem... Tylko że ja z Kuźnic na Kopę Kondradzką i tamtędy Czerwonymi Wierchami na Ciemniaka... zejście z niego tak jak ty szedłeś do góry zajęło nam baaaardzo długo ;)
Ja tam nawet nie pomyślałem o takiej opcji i nie żałuję, bo prawdopodobnie już do samego Ciemniaka wracałbym kompletnie sam. A jednak tamte tereny w ciemności i samotności mniej by mi się uśmiechały niż Murowaniec i Boczań Do których już się bardzo przyzwyczaiłem
Do tej pory zdecydowanie tak, ale teraz zaczyna się zima i podejrzewam, że już tak kolorowo nie będzie
Malgo2malgo napisa/a:
Gratuluję :) Ciekawe czy przekonałeś się do Tatr Zachodnich i kusi Cię np. Wołowiec albo Starorobociański?
Dzięki. Kusi, kusi nawet bardzo, tylko to trochę długie szlaki jak na tą porę roku i musiałbym zacząć spać w schroniskach. Póki co jeszcze nie spałem i tak samemu ciężko mi się przełamać jakoś ale chyba będę musiał w końcu
Nie wiem czy na tym forum można pisać zaproszenia do wspólnych wypraw, na innym forum jest taki dział i tam na Tatry zawsze są chętni, to myślę, że warto wrzucić takie zaproszenie, z kimś na pewno będzie raźniej :)
Jest tu taki dział, zaraz nad tym z relacjami Tylko, że tutaj jest trochę za mało osób i to w dodatku rozrzuconych po całej Polsce, więc nie prosperuje najlepiej Ale miejmy nadzieję, że w przyszłości się to zmieni
anna0078 napisa/a:
, jednak ja zdecydowanie polecam Czerwony Wierchy w przeciwnym kierunku, tzn. od Kuźnic
Póki co z racji tego, że chodzę sam Staram się układać trasy tak, żeby mieć większe prawdopodobieństwo, że będę jeszcze wracał z jakimiś ludźmi, a kończąc na Murowańcu takie właśnie miałem Zaś z Ciemniaka o tej porze prawdopodobnie już bym nikogo nie spotkał i tak jakoś bardziej tam dziko W wakacje czy we wrześniu jeszcze by nie było problemu ale w listopadzie już trochę inaczej to wygląda
dwa razy byłam w okolicach tego szlaku - w sensie na Kopie - i za każdym razem wiało jak diabli, więc chyba taki urok tych stron. Trasa m. Kopą a Kasprowym jest super...a Czerwonych Wierchów mogę Ci na razie tylko pozazdrościć, bo przymierzam się do nich jak pies do jeża... a relacja oczywiście świetna...
Same Czerwone Wierchy to w sumie przyjemna spacerowa trasa, szczególnie dla dwojga wg mnie Więc naprawdę polecam
ech - no właśnie też tak myślę - już miałam 3 podejścia:
1) chciałam iść po zejściu z Giewontu - ale były całe w chmurach - więc bez sensu - bo zero widoków - i poszliśmy właśnie z Kopy na Kasprowy - bo tam słońce jak drut - i całą trasę tak (chmury nas "goniły" znad CW)
2) chciałam po prostu iść na CW - ale byłam w jakiejś takiej kiepskiej kondycji, że po wejściu na Kopę stwierdziłam, że ja już mogę co najwyżej zejść - no i zeszliśmy do Małej Łąki - i całkiem przyjemnie było
3) podczas naszego pierwszego zlotu forumowego - ale wszyscy wiemy jak to z tymi Czerwonymi Wierchami wtedy było
ech - no właśnie też tak myślę - już miałam 3 podejścia:
1) chciałam iść po zejściu z Giewontu - ale były całe w chmurach - więc bez sensu - bo zero widoków - i poszliśmy właśnie z Kopy na Kasprowy - bo tam słońce jak drut - i całą trasę tak (chmury nas "goniły" znad CW)
2) chciałam po prostu iść na CW - ale byłam w jakiejś takiej kiepskiej kondycji, że po wejściu na Kopę stwierdziłam, że ja już mogę co najwyżej zejść - no i zeszliśmy do Małej Łąki - i całkiem przyjemnie było
3) podczas naszego pierwszego zlotu forumowego - ale wszyscy wiemy jak to z tymi Czerwonymi Wierchami wtedy było
Weźcie raki to przed Sylwestrem się przejdzie
A jak nie to trzeba sobie to ująć w postanowieniach noworocznych i w końcu za czwartym razem na pewno się uda
Zastanawiam się jak Ty szybko musisz lecieć skoro aż tak wyprzedzasz czas podany na oznaczeniach mapy
Powiem tak, dopóki nie ma skalnych schodów i stromych podejść, to mogę jak to nazwałeś lecieć Tyle tylko, że jakbym szedł z kimś to ta osoba mogłaby pomyśleć, że ja zaraz padnę z wycieńczenia, a mój oddech by słyszała z odległości 20 metrów Tylko, że jak dzień długi to tak nie chodzę, a chciałem zdążyć przed zmrokiem do Murowańca, więc sobie postanowiłem nadrobić trochę czasu, idąc samemu mogłem sobie na to pozwolić, bo nikt nie musiał oglądać tego skutków To jest tak trochę jak z jazdą na rowerze, postawisz sobie cel, że chcesz gdzieś dojechać w tyle i tyle minut i pedałujesz ile się da, samemu jest to łatwiej wykonalne, bo znasz swoje możliwości. Z kimś może być już gorzej bo albo będziesz na niego czekał, albo możesz już na początku nie wytrzymać jego tempa, a starając się je za wszelką cenę utrzymać, w połowie braknie Ci sił całkiem. Ja w sumie szybko nie szedłem tylko cały czas tym samym tempem i właściwie bez przerw, po drodze w dodatku zrobiłem ponad 400 zdjęć W połowie drogi jak już wiedziałem, że czas nadrobiłem i że zdążę przed zmrokiem do tego Murowańca to już sobie szedłem na spokojnie, minimalnie wyprzedzając czasy z oznaczeń. Po prostu to był taki cel założony już rano, obliczyłem ile muszę nadrobić i na tym najmniej ciekawym pierwszym podejściu, gdzie widoków za dużo nie było podszedłem pod górę tyle ile mam sił, a potem już granią szedłem w miarę normalnie Bo i tak już nie miałem sił na dalsze utrzymanie takiego tempa zresztą nawet już nie chciałem, bo tam już było co oglądać
Ale powiem Ci, że na przykład ostatnio wchodząc na Świenicę z Przełęczy Śwnickiej czas podany na tabliczce to 1 godzina, na mojej mapie 50 minut. Ja wszedłem tam w 55 minut ale po drodze wyprzedzali mnie dosłownie wszyscy, niektórzy już nawet schodzili na dół z tych co mnie mijali wcześniej Więc takie skaliste podejścia to moją mocną stroną nie są i w moment na nich mi kondycja siada
jesteś nowym rekordzistą znam chłopaka, który przeszedł ten odcinek o godzinę i 20 minut szybciej, myślałem, że to kozak a tu się okazuje, że jednak są lepsi
Mimo wszystko nikomu tego nie polecam, to była sytuacja wymuszona, że tak powiem, która się odbija potem w drugiej części trasy. A jednak przyjemniej na spokojnie i bez żadnych męczarni całą trasę sobie przejść. Dlatego o tej porze roku lepiej po prostu wyjść z Kir o 6:00-6:30 i sobie na spokojnie całą trasę przejść. Ja niestety jak zwykle trochę zaspałem
Oj tam, nastawię sobie budzik zrobię Ci telefoniczną pobudkę i pójdę spać dalej
A jeśli chodzi o kolejną relację to czekam z niecierpliwością bo widzę, że Rysy odwiedziłeś
Trzymam za słowo jakby co
A co do następnej to będzie ze Świnicy a nie z Rysów Co do Rysów to na nie wszedłem niestety, zabrakło jakieś 200 metrów, bo późno się zrobiło, ale relacja jakaś tam też będzie, bez większych emocji
Z jednej strony za taką relację w dodatku z takimi zdjęciami, powinni karać za psychiczne molestowane
Z drugiej strony już tak poważnie. Jeszcze może VS84 napiszesz do czerwca kilka takich relacji i po wydrukowaniu będę miał niezły przewodnik. Albo sam powinieneś o tym pomyśleć i kosić dudki
Jednak to forum jest za duże, że dopiero po tylu dniach trafiam na Twoją relację.
Powiem szczerze. Po takiej relacji jaką przedstawiłeś, każdy zastanawiający się nad tak długą trasą, nabierze sił by podołać :)
Gratuluję i dzięki.
ed. muszę post edytować, bo chyba przy trepanacji kawał mózgu mi wycięli Prośba wyżej już nie jest aż tak aktualna. Prosiłem o więcej takich relacji a dopiero po wysłaniu posta zobaczyłem ile już ich jest poniżej Oczywiście następne wskazane..
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach Nie moesz zacza plikw na tym forum Moesz ciga zaczniki na tym forum